30-latek zginął tragicznie na nowojorskim parkingu. Zawiódł samochodowy lewarek
30-letni mężczyzna z Margate na Florydzie zginął na parkingu przy Pep Boys w Bay Shore, kiedy próbował naprawić swój samochód. W pewnym momencie doszło do awarii lewarka, w wyniku czego auto spadło na ofiarę.
Do zdarzenia doszło w nocy z 6 na 7 listopada, w odległości ok. 40 mil od Midtown na Manhattanie. Około godziny 9:00 a.m. w czwartek na miejscu pojawiła się policja. Stephan Edwards – bo tak nazywał się 30-latek – wówczas już nie żył.
Śledczy bardzo szybko ustalili, że za śmiercią mężczyzny z Florydy nie stoją osoby trzecie. Prawdopodobnie doszło do awarii lewarka, który opuścił podniesione częściowo auto na 30-latka, który reperował coś pod podwoziem. W efekcie ofiara została uwięzienia i zmarła, zanim na miejscu pojawili się pierwsi świadkowie.
Detektywi z policji powiatu Suffolk nadal prowadzą śledztwo w sprawie śmierci Edwardsa.
Red. JŁ