91 lat temu w Miami strzelano do Roosevelta. Prezydent cudem uniknął śmierci
Donald Trump padł w sobotę ofiarą nieudanego zamachu na jego życie, do którego doszło podczas wiecu wyborczego w Pensylwanii. Strzelcem był 20-letni Thomas Matthew Crooks, który został zabity na miejscu przez służby. Były prezydent został ranny w prawe ucho.
W tragicznym zamachu – choć nieudanym – zginęła jedna osoba, a dwie inne zostały ciężko ranne. Corey Comperatore zginął od zbłąkanej kuli zamachowca, który oddał serię strzałów z dużej odległości (120-140 metrów) w kierunku platformy Trumpa, wokół której zebrany był tłum jego zwolenników.
W historii było wiele zamachów na prezydentów Stanów Zjednoczonych. W tym najgłośniejszym zginął John F. Kennedy.
Do jednego z zamachów doszło nawet na Florydzie. Wydarzyło się to 91 lat temu, kiedy ówczesny prezydent Franklin Delano Roosevelt odwiedzał Miami. Strzały padły, kiedy Roosevelt skończył przemawiać do tłumu z tylnego siedzenia samochodu.
15 lutego 1933 r., w czasie Wielkiego Kryzysu, Franklin D. Roosevelt stanął na tylnym siedzeniu kabrioletu w Bayfront Park w Miami i wygłosił przemówienie.
Tuż zakończeniu mowy Roosevelt osunął się na siedzenie – „obłąkany, bezrobotny murarz” o imieniu Guiseppe Zangara oddał pięć strzałów w kierunku Roosevelta z bliskiej odległości, zgodnie z Biblioteką Prezydencką i Muzeum Franklina D. Roosevelta.
Roosevelt cudem uniknął śmierci. Rękę zamachowca odbiła postronna osoba, dzięki czemu prezydent nie został trafiony. Zabłąkane kule śmiertelnie raniły jednak cztery inne osoby – w tym ówczesnego burmistrza Chicago Antona Cermaka, urodzonego w Czechach (właśc. Austro-Węgrzech). Cermak zwyciężył opierając swoją kampanię na nowych imigrantach z Europy Środkowo-Wschodniej, którzy dotychczas byli wyobcowani z życia politycznego w Chicago.
Po zamachu Zangara został aresztowany i oskarżony o morderstwo. W 1933 roku został stracony na krześle elektrycznym.
„Nie nienawidzę osobiście pana Roosevelta, nienawidzę wszystkich urzędników i każdego, kto jest bogaty” – powiedział Zangara po zamachu na prezydenta-elekta.
Red. JŁ